W Vigo spotkałem się z Remkiem i Krzyśkiem, z którymi miałem przestawiać łódkę Walkirię do Hiszpanii południowej. Okazało się, że jacht ma wiele usterek i w efekcie po pierwszym wypłynięciu z portu wróciliśmy do Vigo. Tam naprawy (nie bedę pisał co, bo to lista na kilkadziesiąt pozycji...) i ponowne wypłyniecie. Na szczęście wiatr cały czas z N, więc żegluga łatwa i przyjemna i wreszcie wpłynęliśmy do Lizbony. Ustaliliśmy, że Krzysiek z Remkiem "wachtują" za dnia, a ja sam w nocy. Troszkę nas to wymęczyło, ale jak już osiągnęliśmy Lizbonę, wykąpaliśmy się i zjedliśmy obiad, to nam wszystko minęło :-) Niestety na Lizbonę mamy tylko niecały dzień, więc trza się streszczać, bo potem gonią nas terminy, żeby dostarczyć łódkę do Faro, na południu Portugalii, gdzie ma wsiadać nowa załoga.