Wczoraj dopłynęliśmy do znanej nam już z poprzednich lat Fuengiroli - miasta pełnego Ruskich i Angoli. W międzyczasie odwiedzilismy Esteponę (świetna knajpka prowadzona przez Holenderkę) oraz Marbellę. A ja wczoraj dostałem info od organizatora, że nie ma ludzi na następny etap i przez kolejne 13 dni stoję SAMIUSIEŃKI w Fuengiroli. Co ja będę przez ten czas sam robił w porcie? Hmmm....
Z załogą się pożegnaliśmy prawie bez problemów, jedynie Edek się na coś obraził i prawie że "po angielsku" opuścił jacht nie żegnając się z nikim.. Oj szkoda gadać, szczególnie, że miał się zarówno ze mną jak i z resztą załogi rozliczyć, ale powiedział, że nie ma kasy, bo mu bankomat kartę wciągnął.. I nikomu nie da. Poprosiłem więc go o napisanie oświadczenia, że wpłaci tą kasę dla mnie pozostałą z rozliczenia paliwa na koniec rejsu. I o to się Edek na mnie obraził. I poszedł bez słowa.. Ani dziękuję, ani spierdalaj...
Z resztą pożegnaliśmy się bardzo miło i fajnie.
No i zostałem sam...