Na skałkę (ale po stronie hiszpańskiej) dotarliśmy ponownie w nocy, którą spędziliśmy przy kei oczekiwań (Muelle de espera) i dopiero nad ranem dostaliśmy nasze konkretne miejsce do cumowania. Wieczorem imprezka, a ekipa planowała rano ruszyć zwiedzić górę, gdyż na wieczór chcieliśmy zrobić krótki przelot do Afryki, do Ceuty.
Ja w tym czasie, kiedy oni zwiedzali, zrobiłem 2 prania rzeczy, ogarnąłem jacht, poszedłem coś zjeść na obiad i już było popołudnie późne, a więc czas na wypłynięcie. Nawet nie zdążyłem się z chłopakami (Michu i Paweł) spotkać, jedynie co się z nimi w przelocie widziałem. No ale cóż.. Taka Praca :-)