Po trzynastu dniach stania w marinie w końcu pierwsze twarze kolejnej załogi. Zamiast
obiecanych 7 osób dostałem 2.. Justina - rodowitego Tanzanijczyka z Zanzibaru oraz Dorotę -
jego żonę z Polski. Już pierwszego dnia nauczyłem się najważniejszego słowa w suahili -
HAKUNA MATATA, co w dużej mierze równoznaczne jest z hiszpańskim tranquillo, czyli "bez
problemu, spokojnie, na luzie, bez pośpiechu". Tanzania leży poniżej równika, nad nią jest już
tylko Kenia i potem Somalia - raj piratów. Właśnie stamtąd Jutin pochodzi i mają razem z Dorotą
firmę zajmującą się organizacją wypraw turystycznych do Zanzibaru. Mówią, że coraz więcej
tam Polaków.
Razem mieliśmy w planach popłynąć wzdłuż Costa del Sol i Costa Blanca, a rejs zakończyć w
Alicante.