Więcej zdjęć na www.azm.net.pl/galeria.html
07.08
Monastir - ostatni punkt w Tunezji w naszej podróży. Bynajmniej w tym miesiuącu :-) Marina położona tuz pod wielkim ribatem, przy samej medinie. My pierwszego dnia postoju poijechaliśmy do osławionego El Jem, gdzie znajduje się koloseum na 20 tys. osób (kiedy sama wioska ma ich zaledwie 4000...). Najpierw przespaliśmy naszą stację i dojechaliśmy aż do Sfax, na szczęście konduktor był bardzo miły, nic nas dodatkowo nie skasował, załatwił miejscówki w kolejnym pociągu i tak znaleźliśmy się w El Jem.
Jak tylko wysiedliśmy, to już było wiadomo, że długo tu nie będziemy. Ulice zamiatał duszny, ciepły wiatr, psy leżały w cieniu, sklepy pozamykne.. Szybko zwiedziliśmy koloseum, przegryźliśmy coś w chyba jedynej otwartej knajpie i załapaliśmy się na busa jadącego do Sousse. Tam spędziliśmy świetnych parę godzin + naturalnie szisza i herbatka, a wieczorem powrót na jacht. Rano ruszamy na Lampedusę, która jest w połowie drogi na Maltę, gdzie zabieramy znajomych i spotykamy się z moją starą znajomą - Natalią.
10.08
Lampedusa powitała nas rano upałem, jakich nie doświadczyliśmy przez cały pobyt w Tunezji.. Stanęliśmy przy kei miejskiej rzucając kotwicę i podjęliśmy jedyną słuszną decyzję - poszukać najbliższej plaży, sklepu i neta, kupić zimne piwko i pójść się pokąpać. Tak też się stało. Plaża była mała, ale woda czysta i rewelacyjnie chłodna
Nazajutrz ruszyliśmy na pobliską wyspę Linosa, która jest typowo wulkanicznym tworem, ma czarne plaże (podobnie jak np. Azory), a z niej już tylko 70 mil na Comino - trzecią co do wielkości wyspę Malty.
Na Linosie stanęliśmy na kotwicy i przy spokojnej pogodzie spedziliśmy noc. Rankiem podnieślis,y kotwicę i na Comino!