Wczoraj zwiedziliśmy Vallettę. Poszliśmy do centrum, zatrzymaliśmy się wszyscy na małe piwko w przydrożnym barze u stóp katedry (u nas nie do pomyślenia, żeby bar z poiwem był przy kościele..) i ruszyliśmy na miasto. Z mapy wydawało się większe, ale rzeczywistość była inna - ten niewielki kraj wielkości polskiego dużego miasta jest wart odwiedzenia, ale maszerowanie uliczkami starego miasta nie trwa za długo. Po drodze szybkie jedzonko (fish&chips lub hamburgery) i wieczorem meldujemy się na jachcie.
Wieczó spędziliśmy z naszą znajomą Natalią mieszkającą od pół roku na Malcie, jej kuzynką (4 lata w tym kraju) oraz ich portugalskim znajomym. Siedzieliśmy do późnych godzin nocnych, a rano już zmiana załogi i praca na podwyższonych obrotach...
Więcej zdjęć na www.azm.net.pl/galeria.html