Następnego dnia obraliśmy kurs na włoską wyspę Favignanę, gdzie zakotwiczyliśmy w przepięknej zatoczce po jej południowej części. Zeszliśmy także na ląd uzupełnić podstawowe zapasy, ale przede wszystki kąpaliśmy się w lazurowej wodzie. Pociągnęło to za sobą niemiłe dla mnie skutki, bo tym razem mnie dopadła meduza i poparzyła w łokieć. Widać, że ja zawsze tak jak Maćka:-) Od tej pory wypatrywaliśmy tych wrednych stworzeń.
Więcej zdjęć na www.azm.net.pl/galeria.html