Przez całe dwa dni zupełnie nic nie wiało, całą trasę zrobiliśmy jadąc na silniku, dzięki czemu spaliliśm,y prawie cały zbiornik paliwa...
Nie dość na tym okazałao się, że chyba gdzieś utopiłem telefon, bo nie ma go na całym jachcie, a gdy się do mnie dzwoni, miły damski włoski głos mówi, że abonent czasowo niedostępny. Zły jestem na maxa, szczególnie, że nie ma kto mi załatwić drugiej karty i wskazuje wszystko na to, że najbliższe trzy miesiące spędzę bez komórki, a pewnie kolejne trzy będę odzyskiwał kontakty... Oj pechowe te Włochy dla nas...
Do Mahon dopłynęliśmy w nocy i postanowiliśmy stanąć w przepięknej zatoczce Cala Taulera wraz z kilkoma innymi jachtami. Rankiem podnieśliśmy kotwicę i stanęliśmy w Marina Mahon, u podnóża całego miasta.
Więcej zdjęć na www.azm.net.pl/galeria.html