Don portu wpłynęliśmy wczesną nocą, gdyż między 0100 a 0200. Od razu mieliśmy ścięcie z jakimś wszechwiedzącym "pomocnikiem przy cumowaniu". Na szczęście kiedy zacząłem do niego mówić po polsku, zmył się. Stanęliśmy burtą do innego jachtu, pogadaliśmy chwilkę i poszliśmy spać. Na jutro ustaliliśmy zmianę planów - w związku z nadciągającym niżem nad nasz akwen i silnym wiatrem z nim związanym postanowiliśmy zwiedzić miasto i przez noc przestawić się do Agadiru, skąd jest praktycznie tak samo daleko do Marakeszu, ale za to jest marina z prawdziwego zdarzenia z prądem, wodą i toaletami. W Essaouirze nic z tych rzeczy nie ma.. I nie bedzie w najbliższym czasie :-( To piękne miasto zwiedziliśmy w ciągu kilku godzin i postanowiliśmy pójść na obiad do smakowitej, rybnej restauracji oferującej ekstra rybki, a kelner-naganiacz zaproponował pół ceny na wszystko. Weszliśmy, obżarliśmy się jak mopsy pysznymi owocami morza (rybki, kalmary, krewetki) + sałatka i napój. Kiedy jednak przyszło do płacenia, okazało się że musimy zapłacić pełną cene a nie połowę. Ruszyłem więc do negocjacji, która bardzo szybko przeistoczyła się w kłótnię. Nawet już nas wyrzucano, ale skończyło się na zapłaceniu umówionych 50%, wsiedliśmy na jacht i popłynęliśmy czym prędzej do Agadiru.
Bardzo ładne miasto warte polecenia, dużo turystów i ceny też nieco wyższe. Ale na prawdę warto, pomimo faktu, że nasza locja mówi o "jednym miejscu dla jachtu", co w istocie jest prawdą, choć wejdzie tak na prawdę 5-6 jednostek nie za dużych.
Więcej zdjęć na www.azm.net.pl/galeria.html