No i wylądowalismy. Zimno jak cholera, śnieg pada, a na dodatek zakupiony w Maroko tangin się stłukł... Wkurzeni czekamy na tatę Macki, który miał nas odebrać z lotniska. I już za chwilę jesteśmy w domu we Wrocławiu. Po tylu miesiącach jakoś czuję się nieswojo. Maćka z resztą też, oboje źle śpimy tej nocy, obolali wstajemy rano dopiero koło 1000... Wracamy???
Więcej zdjęć na www.azm.net.pl/galeria.html