Kupiliśmy jajka, pieczarki, majonez, mięsa na pasztet i mnóstwo innych rzeczy, aby zrobić całą
zastawę na święta, a więc: galaretka z kurczaka, sałatka po żydowsku, sałatka z kurczaka curry,
pasztet (zmielony jachtowymi sposobami, a więc blenderem!), jajka faszerowane pieczarkami i
parę innych pyszności. No plus naturalnie mazurek czekoladowy :-) W niedzielę spotkaliśmy
się też z Martą i Grzesiem i znów się obżarliśmy i opiliśmy. W lany poniedziałek zaskoczyłem
Maćkę atakiem z wodnego pistoletu zakupionego ukradkiem w sklepie u Chińczyka, a po
śniadanku poszliśmy na plażę nieco się wygrzać. Miłe święta, ale zupełnie inne niż w Polsce.
Następny rok będzie w Polsce.