Wczoraj nad ranem dopłynęliśmy do naszego portu zimowania, do Gran Tarajal. Bezwietrzna pogoda potwierdziła tylko dobry pomysł wzięcia paliwa na Teneryfie. Potem jeszcze tylko awaria prądu na jachcie, śniadanie, odprowadzenie Staszka na dworzec autobusowy i koniec. Teraz mamy do naprawienia przeciek na dziobie, ponton, wtyczkę prądową oraz parę innych rzeczy. Mamy na to tydzień, bo potem święta, a zaraz po nich przyjeżdżają do nas Ala i Arek + może ktoś jeszcze. Chcemy płynąć na Salvageny i na Palmę - jedyną wyspę, na której nie byliśmy jeszcze. Ciekawe co Eol dla nas przygotuje. Na razie w porcie wieje 40 węzłów...