Po miłej, wczorajszej żegludze z Teneryfy na Gomerę dotarliśmy do San Sebastian w porze obiadowej, zjedliśmy spaghetti carbonara i poszliśmy na czarną jak węgiel plażę. Woda nie była może ciepła jak zupa, ale na pewno miała temperaturę naszego polskiego morza w szczycie sezonu. Wszyscy się przekąpali i doszli do siebie, bo temperatury tutaj wykańczają.
Dziś natomiast po jajecznicy na śniadanie wynajęliśmy autko (znów Seat Ibiza) i posłaliśmy rodzinkę na wycieczkę po wyspie. My natomiast na komputery - net jest tani, bo 2 eur za cały dzień (a spotykaliśmy się już z cenami po 6-7 eur za godzinę!) i mamy go siedząc nawet pod pokładem. Gorąco jest niemiłosiernie, wiatru jak na lekarstwo.. Jutro już pewnie wracamy na Gran Canarię.