Po drodze płynięcia na Itakę mijaliśmy prywatną wyspę Onnasisa (jak to ktoś
powiedział - onanisa he he), a widoki między wyspami czasem pozwalały myśleć, że
jesteśmy gdzieś na śródlądziu, bo nie było widać nawet kawałka horyzontu. Tylu
malutkich wysepek się nie spodziewałem, wszystkie zielone i bardzo ładne. Zupełnie
inne niż te po drugiej stronie Peloponezu - Cyklady, które są głównie skaliste i wg mnie
mniej ciekawe niż Jońskie. Jutro chcemy popłynąć na Poros, a potem "zaatakować
najdalej wysuniętą wyspę archipelagu, czyli Zakinthos.