Wybraliśmy się do Karpacza, a raczej do Miłkowa - małej wioski tuż przy tablicy Karpacz. Tam chcieliśmy nieco odpocząć po ostatnich dniach, które "spożywane" były w wielkim pędzie. Stos rzeczy do wzięcia naturalnie wyrósł do rozmiarów niebotycznych i sami się zastanawiamy, jak to spakujemy do Białej Strzały.. W góry pojechaliśmy odsapnąć, nabrać świeżego powietrza w płuca i zastanowić się na spokojnie, o czym zapomnieliśmy i co musimy jeszcze dokupić. Parę punktów zostało na liście nieodznaczonych, ale to drobiazgi. Najgorsze jest to, że musimy teraz wszystko zabrać za jednym zamachem, gdyż jedziemy Strzałą i wracamy nią na święta wielkanocne, po których na jacht wylatujemy samolotem i większości rzeczy już tym środkiem lokomocji nie przewieziemy (farby, lakiery, rozcieńczalniki, filtry, oleje itp.).
Kilka dni na nartach odświeżyło nas i dodało sił. Niestety już we wtorek wracamy do Wrocławia, idziemy na ostatnie zakupy i ruszamy do naszego pływającego domku :-)
Co prawda w północnej Hiszpanii teraz jakieś wichury, ale u nas na południu jedynie do 25 węzłów wiatru (ok. 46 km/h), więc nic strasznego. Nasz jachcik stoi tam gdzie powinien - o wszystkim wiemy na bieżąco, gdyż mieszkają w Almerimar nasi znajomi, którzy doglądają też naszej łódki.
Jeszcze kilka dni i ruszamy.
T minus 5 (max) dni.