Żegluga do Sotogrande była bardzo sympatyczna i nie trwała zbyt długo. W planach mieliśmy wieczornego grilla w mieszkaniu Michała, a raczej tuż pod nim, na basenie. Mieszka tam zarówno Michał z Karolą, jak i Marcin z Janie. Paweł z "Zochą" mieszka z kolei na Gibraltarze, więc tak jak i my spał gościnnie. Grill udał się świetnie, oba psy (Noir i Marley) bawiły się wyśmienicie, my tak samo i na dodatek objedliśmy się strasznie. Po raz pierwszy jedliśmy kapustę z grilla + standardowe mięsiwa. Po 2 poszliśmy spać, bo już o 9 mieliśmy ruszać z powrotem na jacht i wypływać do miejsca pracy Karoli - do Puerto Banus. Zebraliśmy się tuz po 9 i juz na jachcie jedliśmy sniadanko jakoś krótko po 10. Jajecznica była ekstra, niestety tylko pogoda nie dopisała - od rana lał deszcz. Na szczęście w momencie wypłynięcia przestało :-) Ruszyliśmy z kopyta i około 1800 dotarliśmy na miejsce. W międzyczasie wiatr wezbrał na sile i kiedy wpływaliśmy do Banus wiało już 13 m/s z zachodu, co odpowiada sile 7 w skali Beauforta, a więc juz pogoda sztormowa się zaczyna.. Stanęlismy bezpiecznie niedaleko sklepu, gdzie pracuje Karola, którą z reszta odwiedziliśmy na chwilkę. Potem małe zakupy i ostatni wieczorek na jachcie, a więc dużo "tapas" + piwko i gin z tonikiem. Oj sie działo!..
Wstałem o 0830, zatankowałem wodę i umyłem pokład, potem obudzilem całą resztę i po 9 wyruszylismy do portu docelowego - do Fuengiroli, małej miejscowości niedaleko Malagi. Dotarlismy tam wczesnym popołudniem.