Po dwóch dniach postoju, odpoczynku i drobnych napraw postanowiliśmy wraz z nową ekipą - Romką i Piotrem popłynąć znów w stronę Gibraltaru, odwiedzając po drodze naszych Trzech Muszkieterów. Wypłynęlismy w piątek rano i mozolnie pod wiatr zmierzaliśmy do Marbelli - małej, bardzo ładnej miejscowości leżacej jakieś 15 mil od Fuengiroli ( ok. 28 kilometrów). W planach mielismy stanąć tam, a nastepnie w Sotogrande, żeby może zrobić powtórkę z naszego grilla.
Jak to jednak bywa, pogoda znów z nas zaczęła drwić i wszystko zaczęło układać się wg motta: "Rachuj, rachuj, wszystko na chuj". Wypłyneliśmy z Fuengiroli, mielismy przepłynąć 15 mil pod wiatr. Początkowo wiało 4 w skali Beauforta, potem coraz wiecej, w efekcie do Marbelli wpłyneliśmy juz przy wietrze 6-7 w skali Beauforta i sporej fali. Na szczęście miejsce się dla nas znalazło i spokojnie stanęlismy tuż przy kapitanacie.
Niestety prognozy nie są zbyt obiecujące, bo zapowiadają wiatry wciąż z zachodu i to jeszcze mocniejsze niż dzisiaj. Nie wiem, czy czasem tu nie postoimy dłużej niż jeden dzień..
Na szczęście Marbella jest fajna. Dużo o niej się naczytaliśmy w książce Arturo Perez-Reverte "Królowa Południa" opisującej właśnie te tereny i kwitnący tu handel narkotykami miedzy Marokiem a Hiszpanią. To właśnie tu tytułowa bohaterka Teresa Mendoza przechadzała się ulicami i piła tequille w setkach tutejszych barów. To tu mafia rosyjska załatwiała ( i pewnie nadal to robi) swoje interesy.
My poszlismy na przechadzkę ulicami tego miasta i było świetnie. Potem na jacht, troche pracy na komputerze i sen. Ciekawe jaka pogoda bedzie jutro...