Naturalnie ostatni dzien nie mógl byc normalny, spokojny, taki chill-out...
Nie mamy auta, mnóstwo spraw do zalatwienia, Macki przyjaciólka urodzila córke, wiec tez wypada wpasc, a samolot nie bedzie czekac ( o 2040 wylot ). Jeszcze mój komputer odmówil posluszeñstwa i mamy problem. Na szczescie wychodzimy z tego wszystkiego obronna reka i o 1920 meldujemy sie na lotnisku.
Okazuje sie, ze "niespózniajace sie" linie Ryanair maja juz 30 minut obsówki, która zamienia sie w godzine spóznienia w Alicante. Ucieka nam ostatni autobus do miasta, biezemy wiec taksówke. Docieramy na dworzec autobusowy o 0120, skad mamy transport do El Ejido (miasto przy Almerimar) o 0445. Czeka nas wiec 3,5 godziny siedzenia na dworcu.
16.06
O 1000 rano z dworca w El Ejido odbieraja nas M&M's , czyli Marzena i Mirek. Chwile potem jestesmy juz na Geronimo. Jutro ruszamy na Baleary. To okolo 330 mil morskich w linii prostej (ponad 600 kilometrów), co sprawia, ze przy dobrej pogodzie przeplyniemy to w 3 doby. Mamy wiec 2 w zapasie, ale prognozy nie sa obiecujace... Wieczorem zegnamy sie wszyscy razem popijajac Brandy de Jerez. Do zobaczenia!