Po ponad trzech dobach plyniecia stajemy na boi w Cala Blava, tuz pod Palma de Mallorca. Stad mamy juz tylko 6, 5 mili do Palmy, wiec robimy sobie dzieñ relaksu, naprawiamy drobne usterki, piszemy umówione teksty do czasopism. No i kapiemy sie, choc morze jeszcze jest zimne jak na te pore roku! W zeszlym sezonie byla o niebo cieplejsza, teraz jest co prawda lepsza niz w Baltyku latem, ale jak na te rejony, to zimno.. Zegluga przez trzy dni byla mila, wiatry nam sprzyjaly, jedynie pod sam koniec zaczely wiac w morde, ale Geronimo i tak dal rade :-)
Niestety Macki komp znów odmówil posluszeñstwa i zostalismy tylko z moim... Jutro mamy konsulatcjê via Skype z naszym informatykiem i bêdziemy naprawiac! Ciekawe co z tego wyjdzie..
Rano o 0900 nastêpnego dnia ruszamy z kopyta (Hiszpanie maja takie powiedzenie - "Viento popa a toda vela" co znaczy mniej wiecej "Ruszyc z kopyta z rozwinietymi zaglami"), bo okolo 1200 na poklad wchodza do nas Marlena, Krzysiek i Marcin. Z nimi juz plyniemy dookola Ibizy, na Formantere i z powrotem do Palmy.
Koñcze, bo czuje jak Macka smazy jajka na boczku :-)))