Z Bosej ruszyliśmy w samo południe. Celem była najpierw zatoczka na kąpiel i na noc, następnie marina tuż przy większej miejscowości o nazwie Oristano.
W zatoczce stanęliśmy na noc, woda była super, ale pobliskie bajora wysyłały do nas niezbyt miłe zapachy, więc raniutko zebraliśmy się w sobie i rozpoczęliśmy żeglugę do Oristano. Marina oddalona była od miasta o 10 kilometrów, na szczęście jeździł tam regularnie autobus (za darmo!) do centrum, gdzie poszliśmy na bardzo smaczną pizzę z pieca kaflowego. Na dodatek zamawiając piwko otrzymaliśmy.... piwo o nazwie Karpackie mocne! I pizza, i piwko były wyborne! Potem zwiedzanie miasta, internet i zakupy. Około 2230 dotarliśmy z powrotem do mariny, gdzie musieliśmy zlać sie wodą zimną, gdyż o 1800 termometr pokazywał 42 stopnie w cieniu... Wszyscy byli całkiem mokrzy...
Rankiem poszliśmy do biura zapłacić za postój. Pani oprócz skasowania pieniążków powiedziała nam, iż jesteśmy pierwszym polskim jachtem jaki tu wpłynął! NIe chciałem jej wyprowadzać z błędu, iż jacht jest pod banderą Vanuatu, a załoga polska.. Stanęło na tym, że jesteśmy pierwsi :-)
Dziś sobota 17.07 i moja wspaniała Przyjaciółka z Gdyni - KeJti/Siora/Kasia ma dziś ślub i weselicho w Gdyni w Róży Wiatrów, tuż koło Daru Pomorza. A mnie tam nie ma, choć miałem być.. Żałuję, ale musiałem być na Geronimo..
Najlepsze życzenia dla Was!