Noc przy Cap Bon (jednym z najbardziej urodzajnych miejsc w Tunezji, ośrodek sokolnictwa) spędziliśmy spokojnie kotwicząc koło na wpół zatopionego wraku statku.
Rankiem popłynęliśmy do Kelibii. Nasz przewodnik pokazywał piękne miejsca w Kelibii oraz główny punkt programu - pochodząca z VI w. forteca, u stóp której lezy miasto.
Początki były obiecujące - piękne plaże, z daleka widoczna forteca.. Końcówka znów nas rozczarowała - brudna, zasyfiona, śmiedząca woda w porcie typowo rybackim, właściwi brak miejsc do stanięcia (my zacumowaliśmy w piątej linii burtą do motorówki) i bezczeli policjanci upominający się o łapówkę.. Żyliśmy nadzieją, że miasto nam to wynagrodzi. Niestety tak się nie stało.
Na szczęście jutro choć na 1-2 dni będziemy we Włoszech. Płyniemy na Pantallerię.