Pobudka 0450.. szybkie kanapki i w drogę. Tymczasowy dworzec we Wrocku to porażka, ale na szczęście zdążyliśmy na 8 minut przed odjazdem, zajęliśmy miejsca i zasnęliśmy. Po kolei pobudki były w Poznaniu, Bydgoszczy i Tczewie. Potem już wysiadka w Oliwie, gdzie odebrał nas Albert. Pojechaliśmy jeszcze tylko na chwilę do Gdyni zobaczyć marinę i zrobić zakupy w sklepie żeglarskim i pojechaliśmy już do Chmielna (Kaszebe), gdzie mieszka Kasia i Albert. Tam oczywiście przepakowanie, żeby nasze bagaże zgadzały się z ograniczeniami wagowymi, miły wieczór pożegnalny :-) trwający niemalże do 5 rano, pobudka i wyjazd na lotnisko. Tam piwko+kawa i juz lecimy do Frankfurtu. W Frakfurt-Hahn spędzamy około 12 godzin, jemy kolację i śniadanie, a potem już wylot i przed południem lądujemy na Fuerte, gdzie odbiera nas Grześ i zawozi na jacht. Jest ciepło i bardzo słonecznie, więc zupełnie inaczej jak w Polsce. Zmęczeni podróżą, która trwała prawie dobę tak do kupy (tanie linie lotnicze..) docieramy jacht, spijamy kawkę i zaczynamy ogarniać nasze mieszkanie po 3 miesięcznej nieobecności.
Łódeczka spokojnie sobie stoi, usmiecha się do nas, ale prosi o parę działań w stylu "facelifting". Trza się zabrać do roboty.