Przez cały rejs sama żegluga cały czas była trochę monotonna, bo bardzo dużo na silniku płynęliśmy, czasem tylko żagle stawialiśmy, a na sam koniec zaczęło na tyle mocno wiać, że zakończyliśmy rejs tuż pod Alicante.
Dwa dni temu staliśmy jeszcze przez 2 dni w Cartagenie, gdzie mieliśmy możliwość zwiedzić miasto, wykąpać się na basenie lub w morzu i spokojnie spędzić czas nigdzie się nie spiesząc.
Ja akurat miałem lot 23.07 wcześie rano i musiałem bezpośrednim autobusem z mariny przedostać się na lotnisko (jedzie tylko 45 min.), tam przeczekać do świtu i leciałem już do Wrocka. Dorota i Justin mieli loty później, więc pożegnałem się z nimi i pojechałem łapiąc ostatni autobus na lotnisko. W sobotę zszedłem z pokładu Walkirii z zamiarem spędzenia choć kilku dni w Polsce i odsapnięcia.