Jasna cholera jak tu zimno. Nie dość, że parę godzin miałem dosłownie 2 razy więcej stopni niż
jest teraz we Wrocku, to jeszcze jakieś deszcze tu padają.. No i oczywiście na progu już
spotkałem się z polską gościnnością - pokłóciłem się z taksówkarzem, który miał do mnie
pretensje, że tak blisko jedziemy i tak mało zarobi.. Jakoś w Hiszpanii nigdy takiego ścięcia nie
mieliśmy, tam dziękują za to, że dajesz im zarobić bez względu czy to 5 czy 50 EUR...
No ale koniec końców dotarłem do domu ok. 1030 i po zjedzeniu śniadania zacząłem ustalać gry
plan. Okazało się, że :
1) muszę pojechać do: Miłkowa do teściów, do Bydgoszczy do rodziców
2) fajnie byłoby wpaść do Gdańska do kumpli, na urodziny kumpla do Bydzi
3) nie wiem kiedy lecę do Grecji - albo 30.07, albo dopiero tydzień później
Wymyśliłem więc, że jutro rano jadę do Miłkowa, a dziś robię sobie, jak to mówi Maćka, "day
off). Potem jedę 27.07 rano prosto do Bydzi i się okaże w międzyczasie, kiedy wylatuję. Fajny
plan, co? ;-) Szczególnie, że miałem odpocząć...