Wczoraj jeszcze byliśmy na Spetsai, gdzie rzuciliśmy kotwicę i dłuuuuuugie cumy do
kamieni przy czyimś domu. Noc mieliśmy spędzić obok Norwegów i jakiegoś
wypasionego jachtu pod banderą Wielkiej Brytanii. Ekipa się przyszykowała i poszła
na miasto, a ja zostałem. Chwilę później z tego wypasionego jachtu zawołał do mnie
jakiś koleś z zaproszeniem do niego na drinka. W związku ze spokojną pogodą
zdecydowałem się pójść na jacht obok. Faktycznie jacht wypasiony w środku bardzo,
spiliśmy po dribku, on pokazał mi jacht, pogadalismy chwilę i w międzyczasie ekipa
wróciła. Facet był jakiś dziwny i nie chciało mi się z nim gadać, dlatego zmyłem się na
nasz jacht, a z kolei miejsce moje zajęła cała załoga. Wrócili też z takim samym
zdaniem jak ja - dziwak, który za dużo już wypił..
Hydra przywitała nas jak zwykła sporym tłokiem, ciągle jeżdżącymi taksówkami
wodnymi, osiołkami na "postoju osiołków"(tam raczej nie ma aut..) oraz odwiecznymi
problemami jachtów z pozaczepianymi kotwicami o łańcuch innych łódek. Nam się
ponownie poszczęściło, gdyż akurat jakiś jacht wychodził, więc czym prędzej
wsunęliśmy się na jego miejsce przy samej kei :-)
Na Hydrze jest zakaz korzystania z pojazdów mechanicznych, dlatego też cały
transport czegokolwiek lub kogokolwiek odbywa się za pomocą osłów lub mułów.
Jedynimi autami, jakie możemy spotkać, to karetki pogotowia, służby komunalne
(np.śmieciarki). Na Zatoce Sarońskiej ta wyspa to obowiązkowy punkt programu.